Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/138

Ta strona została przepisana.

Ów łotr znając dobrze ciekawość paryzkiej gawiedzi, upewnił się iż nie nastąpiło żadne śledztwo policyjne.
Na wprost pałacyku znajdował się dom świeżo budowany. Wsunął się po za rusztowania i oczekiwał.
Gdy nic nie dostrzegł, po upływie godziny, i zamierzał już wyjść ze swego ukrycia, spostrzegł nadjeżdżający powóz, uprzężony we dwa piękne konie, ktoremi kierował stangret w liberję przybrany. W powozie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich zadzwonił do pałacowej bramy.
W bramę otwartą na oścież wjechał ten powóz i drzwi za nim zamknięto.
— Dobrze o tem wiedzieć!.. — pomyślał Czwartek. — Utrzymuje więc powóz i konie, ma służbę męzką. Nic dla mnie łatwiejszego, jak zabrać z niemi znajomość, a tym sposobem wiedzieć wszystko co się w tym domu dzieje. Na dziś dość tego.
— Teraz należy się powiadomić, gdzie mieszka książę de la Tour-Vandieu... Wiedząc to, ukryję się w pobliżu, choćby mi przyszło przez tydzień wyczekiwać tam codziennie. Czy owa osobistość wyjdzie pieszo, czy wyjedzie konno, lub w powozie, zdemaskuję go i przekonam się czy to ów mieszkaniec z Neuilly?.. tego tylko mi trzeba!
Tak rozmyślając, znalazł się łotr niezadługo na placu Karuzelu.
Przechodząc ulicą Vandome, dostrzegł kilka wspaniałych ekwipażów, oczekujących przy wejściu do pałacu Sprawiedliwości.
Skromny fjakr stał w tyle po za niemi, jak gdyby upokorzony owem arystokratycznem sąsiedztwem.
Świetna myśl przemknęła Czwartkowi przez głowę.
— Wszyscy ci słudzy wielkich panów znają się między sobą, — pomyślał, — otóż to właśnie będzie mi mogło znakomicie ułatwić zadanie.