Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Jobin skinął na fjakra, do którego kazał wsiąść aresztowanemu. Sam usiadł obok niego, a miejski strażnik umieścił się naprzeciw.
— Do kroć tysięcy piorunów!.. — pomyślał Czwartek, resztują mnie, sam niewiem za co i dlaczego. Przeszkodzi u to w zobaczeniu księcia de la Tour-Vandieu, ku czemu miałem tak dobrą sposobność... Jakaż przeklęta fatalność!..
Denuncjacja Szpagata szybko odniosła skutek pożądany, a traf oszczędził Jobinowi trudzenia się na ulicę de Vinaigriers.
W trzy kwadranse później, Jan-Czwartek siedział w policyjnym areszcie.
— Niech djabli porwą! — pomrukiwał, przechadzając się wzdłuż i wszerz, jak dzikie zwierzę, schwytane w zasadzkę. — W chwili gdym miał nasycić mą zemstę i zgarnąć pieniądze schwytano mnie i na klucz zamknięto!..
— Ależ to przyaresztowanie nie jest bez przyczyny... Jakiż może być powód ku temu? Moja dzisiejsza nocna wyprawa?.. Niepodobna!.. ponieważ nic nie ukradłem... Zresztą, któżby mógł odkryć że to ja właśnie wszedłem do pałacu? Ostatniemi czasy „pracowałem“ sam, bez wspólników, a więc zdradzić mnie nikt niemógł...
— Rzecz dziwna jednak, ażeby więzić uczciwego chłopca przeciw któremu nieposiada się dowodów popełnionej winy. Widocznie że tu zaszła pomyłka... Wzięto mnie za kogoś innego. Niemam się czego obawiać!.. Sędzia śledczy, uwolni mnie, na pewno!
Znajdując się sam w areszcie, mówił głośno gestykulując zapalczywie, przyczem tak zagłębił się w swych rozmyślaniach, iż niesłyszał, jak się drzwi otwarły i zamknęły.
Nagle czyjaś ręka spoczęła na jego ramieniu. Obrócił się szybko. Stał przed nim jego współkolega były notarjusz Brisson uśmiechnięty.
— Ty, tu?... „Gęsie-Pióro“?.. zawołał.