Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/148

Ta strona została przepisana.

kiem!... Wyzyskiwała na swoją korzyść moje słabości, me złe instynkta i wady!.. Klaudja uczyniła mnie oszustem, fałszerzem, mordercą!.. Klaudja poprowadzi mnie do bram więzienia, a ztamtąd na rusztowanie!
Tu opuścił głowę na piersi, ciężko oddychając, a po kilku chwilach bolesnego milczenia, zaczął dalej:
— Byłem pewien, że ta kobieta którą od lat dwudziestu usunąłem z mych wspomnień, umarła... Kilka słów owego człowieka spotkanego na cmentarzu Montparnasse, przekonywują mnie, że ów szatan żyje i że jakiś mściciel nieznany, wyprowadziwszy ją z cienia, użyje jej jako broń przeciw mnie!..
Czego jednak żąda ów mściciel który mówi, że posiada w ręku dowody zbrodni? Czy chce mnie oddać w ręce sprawiedliwości? Ależ to niepodobna!..
O ile zrozumiałem, pragnie on za jaką bądź cenę przywrócić cześć zmarłemu, a ta rehabilitacja to dla mnie hańba i zguba!
Tu przerwał, a ukrywszy twarz w dłoniach, siedział przez chwil kilka w bolesnej zadumie, poczem powstawszy:
— Nie!.. — zawołał tonem srogiej stanowczości; ta straszna tajemnica musi pozostać w ukryciu. Biada tym którzy ją zechcą na jaw wydobyć!!!
Wygłosiwszy to, zamilkł rozjątrzony, jak dzikie zwierzę, gotowe rzucić się na upatrzoną zdobycz.
Zanim poczniemy snuć dalej nasz dramat przed oczyma czytelnika, uważamy za rzecz niezbędną przedstawić główne wypadki owej ponurej przeszłości, do jakich odwoływali się: Jan-Czwartek, były notarjusz Brisson, Ireneusz Moulin, pani Leroyer wraz z synem, pani Dick-Thorn i Jerzy de la Tour-Vandieu.


∗             ∗