Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/15

Ta strona została przepisana.

— Tak, moje stare Gęsie-Pióro, — a może nawet i więcej. Otrzymawszy to, mógłbyś sobie urządzić kancelarję doradzcy w sprawach sądowych jest to bardzo korzystne zajęcie.
— Dla czego nie? — odparł Brisson. Przedewszystkiem jednak postarałbym się o wydobycie z lombardu naszej garderoby.
— No!.. no! — mruknął w zamyśleniu Jan-Czwartek. Ależ nie łapmy ryb przed niewodem i nie traćmy słów daremnie. Porozmawiajmy, lecz mówmy serjo, bo czas upływa. O cóż więc chodzi? Gdzież się znajduje ta małpa obrośnięta złotem. W jaki sposób zabrać się trzeba do niej ażeby ją dobrze oskubać?
— Znajduje się ona przy Berlińskiej ulicy — rzekł Szpagat.
— W domu zamieszkałym przez lokatorów?
— Nie! — w małym pałacyku pod 24 numerem.
— Odosobnionym?
— Tak. Obok znajduje się dom świeżo stawiany ogród po lewej, w tyle plac pusty, okolony deskami. Jesteś tam jak u siebie; masz się gdzie ukryć, oczekując chwili w której wypadnie przeleść przez niski mur i wejść w głąb pałacyku którym z okien parterowych, niemających z tej strony okiennic?
— Rozumiem! — zawołał Jan-Czwartek, jest to rzecz czysta i łatwa do wykonania. Przy pomocy szklarskiego instrumentu wyrżnie się w szybie okrągłą dziurkę, aby ręka przez nią wejść mogła, następnie podnosi się rygielek służący do zamykania okna, i w trzech sekundach wprowadzasz się do śpiącego spokojnie obywatela, który liczy na swoje drzwi na klucz zamknięte. Używałem niejednokrotnie tego sposobu, raz nawet pomnę, iż mi się nie udało.
— Dawnoż to było?