Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/156

Ta strona została przepisana.

wie. Jeżeli matka umrze, dziecię pójdzie za nią bezzwłocznie wszystko od ciebie zależy...
Tu położyła na stole dziesięć banknotów tysiąc frankowych.
Stary doktór stał zdumiony, nie zrozumiawszy od razu owej potwornej propozycji. Szybko wszelako jego osłupienie zmieniło się w wybuch gniewu i oburzenia. Pochwyciwszy nabity pistolet, wygnał nędznika, który ośmielił się proponować mu morderstwo.
Klandja wróciła do Jerzego.
Jeden ze szczegółów haniebnego planu nie udał się jej, ale pozostawały inne.
Główną na teraz rzeczą było dla obojga nędzników wiedzieć, kiedy nastąpią urodziny dziecka, a niemogli tego dokonać bez jawnego skompromitowania się. Pani Amadis albowiem przywiozła z sobą wierną służącę, jaka przekupić by się nie dała.
Klaudja i na to sposób znalazła.
— Niemożemy myśleć o wyjeździe z Brunoy aż po narodzinach dziecka, rzekła do Jerzego, a skoro niepodobna nam jest pozbawić go życia, trzeba przynajmniej dowiedzieć się w czyje ręce oddanem zostanie?
— A więc wypadnie nam mieszkać jeszcze długo w tej nędznej oberży?
— Bynajmniej. Równo ze dniem, pójdziesz poszukać dla nas mieszkania w którym z wiejskich domków. Wynajmiesz je na dwa tygodnie i naprzód zapłacisz.
— Dobrze... a potem?
— Potem pojedziesz do Paryża.
— Cóż tam będę robił?
— Przywieziesz mi kobiece ubranie, jakie potrzebnem mi będzie następnej nocy po twoim powrocie.
— Nie mogłażbyś na czas tak krótki użyć tego jaki masz męzkiego ubrania?