Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/157

Ta strona została przepisana.

— Musiałabym w takim razie z domu niewychodzić wcale.
— Dla czego ta dobrowolna pokuta?
— Ponieważ mogłabym spotkać na ulicy doktora Leroyer szczególnie w okolicach willi zamieszkałej przez Esterę, a zobaczywszy mnie w męzkiem ubraniu poznał by mnie natychmiast, czego unikać należy.
— Masz słuszność!
— Ja zawsze mam słuszność, dobrze wiesz o tem, mój Jerzy, nie chciej więc ze mną dyskutować, bo wiesz dobrze że zawsze ustąpić musisz.
Książę Jerzy będąc bardzo słabego charakteru, był zawsze posłusznym rządzącej nim wszechwładnie i tyranizującej go swojej metresie. Jeśli niekiedy poważył się stawić opór, to tylko dla formy, Klaudji bowiem, posiadającej sposób na przywiedzenie go do posłuszeństwa, dostatecznem było przedstawienie mu jego obecnego położenia, aby pochylił głowę w milczeniu.
Równo z dniem, nazajutrz markiz de la Tour-Vandieu wyszedł z oberży za odszukaniem mieszkania. Po upływie godziny powrócił, oznajmując Klaudji że znalazł „szopę“, (tak się wyrażał) przytykającą do ogrodu willi pani Rougeau-Plumeau.
Z okna owej rudery można było przy pomocy lornetki teatralnej widzieć wszystko, co się dzieje w pokoju Estery.
Niski mur, ogradzający willę, łatwym był do przebycia w razie potrzeby.
Zapłacił komorne za dwa tygodnie naprzód, poczem klucz mu oddano.
— Dobrze!.. wyrzekła Klaudja; — a teraz co prędzej do Paryża.
W chwili gdy siodłano konia Jerzemu, młody woźnica fjakra zaprzęgał również szkapy do swego wehikułu.