do łoża córki, oczyszczonej z wszelkiej hańby przez zawarcie z księciem małżeństwa.
W tym celu pojechał do Paryża i udał się na ulicę Vandeme.
Brama domu pani Amadis pokrytą była czarnym kirem, a pod takiemi draperjami stała czarna trumna.
— Kto umarł? zapytał wchodząc zaniepokojony.
— Pułkownik Derieux; odpowiedziano.
Tak było w rzeczy samej.
W wilją dnia tego, komisarz wraz z policją przetrząsnął mieszkanie starego żołnierza, aresztując go za wmieszanie się do spisku.
Przerażony tem pułkownik, padł rażony apopleksją, i mimo starań lekarzy skonał w godzinę.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W tydzień po opisanych wypadkach młoda księżna miała się znacznie lepiej. Obłęd wprawdzie nie ustąpił, a jej spokojna, cicha melancholja, zdawała się być nieuleczalną.
Zygmunt postanowił chorą przewieźć do Paryża.
Pani Amadis, mimowolna sprawczyni tylu nieszczęść, ofiarowała się czuwać po nad nieszczęśliwą i osładzać jej życie, a młody książę przyjął tę ofiarę, zważywszy, iż w stanie, w jakim się znajduje jego młoda żona, niemożna było przedstawić jej matce i żądać, ażeby uznała ją za synowę.
— Gdyby Estera była zdrową, — mówił sobie, nie zawahałbym się w obec całego świata przyznać ją jako wybraną przez siebie małżonkę i prosić mej matki o błogosławieństwo, jakiego dotąd mi odmawiała. Dziś jednak, na co bezpotrzebnie sędziwej kobiecie zatruwać życie. Czekać potrzeba... nic więcej!
Co zaś do dziecka... i ono pozostawać musiało przez pewien czas w ukryciu.