Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/180

Ta strona została przepisana.

czci i honoru, oświadczając zarazem że te pieniądze są mu dziś potrzebnemi niezbędnie.
— Będziesz je miał... bądź spokojnym, — rzekł doktór. Kapitał ten złożyłem u mego notarjusza, w Villeneuf-Saint-Georges. Pójdziemy tam po śniadaniu i otrzymasz tę sumę.
Zaprzężono powozik doktora, i oba pojechali razem.
Niestety jednak zawód ich oczekiwał. Notarjusz wczesnym rankiem wyjechał o mil kilka dla spisania testamentu, i miał wrócić do domu dopiero o godzinie szóstej wieczorem.
Kapitał znajdował się w kasie, ale pomocnik notarjusz niemiał prawa go wydawać.
— Wracajmy do Brunoy, zawołał doktór; — przybędziemy tu o szóstej wieczorem.
Paweł wolał wracać do Paryża dla zaspokojenia swej żony, jaką zostawił w trwodze i rozpaczy. Stryj przyobiecał mu przywieźć pieniądze na plac Królewski, pomiędzy godziną ósmą a dziewiątą wieczorem.
— Dość będzie czasu, — pomyślał Paweł, — jechać do Morrisona, aby wykupić owe weksle fatalne, poczem powtórnie podziękowawszy starcowi, odjechał z ulgą na sercu do Paryża.
Doktór, wróciwszy do Brunoy, udał się powtórnie o godzinie szóstej wieczorem do notarjusza, i odebrał złożone u niego pieniądze, niemówiąc wszelako na jaki je przeznacza użytek.
Punktualnie o ósmej, zabrawszy dziecko księcia Zygmunta, wybrał się w drogę. Gdy jednak niemowlę które musiał piastować na ręku sprawiało mu wiele kłopotu, zostawił je pod opieką właścicielki hotelu przy placu Bastylji, a sam pojechał fjakrem do mieszkania Pawłów.
Niepotrzebujemy mówić, z jaką radością, został przyjętym przez oboje małżonków Leroyer. Młoda kobieta oblewała łzami wdzięczności ręce zacnego dobroczyńcy, wybawcy jej ukochanego małżonka.