Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/182

Ta strona została przepisana.

— Gdzie trzeba jechać?
— Do Courbevoie.
— Niech czarci porwą!... to kawał drogi w taki psi czas... Nie wiem, czy moje szkapy które są od rana na nogach podołają temu. Spróbujemy jednak... Oto mój numer trzynastka... cyfra jak mówią fatalna, ja jednak na nią użalać się nie mogę. Fjakr Piotra Loriot znany jest w całym Paryżu.
Był to tenże sam fjakr, który przed dwoma laty zawiózł do Brunoy panią Amadis z Esterą.
Pozostawmy ich jadącemi w kierunku wskazanym, a zobaczmy co się dzieje w willi de Neuilly.
Jerzy i Klaudja przyjęli z radością wiadomość o śmierci czyli raczej o zabójstwie księcia Zygmunta w lasku Winceńskim. Klaudja w męzkiem przebraniu pospieszyła natychmiast do Paryża.
W godzinę później wróciła z licznemi sprawunkami. Odziana w płaszcz dorożkarski z wysokim kołnierzem, zakrywający jej twarz do połowy, miała na głowie kapelusz ze skóry lakierowanej, powoziła starym fjakrem, do którego zaprzężone były dwa silne konie.
Zatrzymawszy się przed bramą wjazdową willi, wymówiła kilka słów głośno w angielskim języku. Usłyszawszy je, Jerzy siedzący w oknie na czatach, otworzył bramę i fjakr wjechał w dziedziniec.
Klaudja zesiadła, a wszedłszy do pokoju, wydobyła z kieszeni mały kryształowy flakonik i postawiła go na stole.
— Podaj mi butelkę z maderą, rzekła do Jerzego.
Markiz przyniósł wino wskazane.
Wziąwszy butelkę napełniła znajdującym się w niej winem przywieziony flakon myśliwski, dolewając kropel z innnej maleńkiej jaką miała przy sobie flaszeczki.
— Dla kogo przyrządzasz ten napój? — zapytał pan de la Tour-Vandieu.