Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Udawszy się do willi w Neuilly, znalazł ją opróżnioną. Zamieszkujący w niej przedtem lokatorzy, ulotnili się jak cienie, nie pozostawiwszy śladów swojego pobytu. Właściciel naprzód zapłacony, nie znał ich nazwiska.
Nie zniechęcony tem Jan-Czwartek poszukiwał na wszystkie strony, wszak bezskutecznie, i dopiero szczególny traf postawił go wobec byłego notarjusza Brissona, a potem na Berlińskiej ulicy wobec Klaudji Varni, późniejszej pani Dick-Thorn. Uczuł nareszcie iż chwila upragnionej zemsty się zbliża.
Niestety jednak, fatalność prześladować go zaczęła. Oskarżenie Szpagata oddaliło cel upragniony. Posądzony o kradzież zegarków, której niepopełnił, został zamkniętym AV areszcie.
— Cierpliwości!... — powtarzał sobie. — „Los sprzyja temu, kto umie nań czekać“. Niepodobna, aby mnie długo trzymano w zamknięciu.
I siedząc zadumany, ów łotr zapytywał siebie, co się stało z dzieckiem, które zostawił pod bramą domu w alejach Elizejskich, niemógł wszelako z wiadomych nam powodów żadnych czynić kroków dla zaspokojenia swojej ciekawości.
Losy biednego maleństwa opowiemy w krótkości.
Piotr Loriot po długich usiłowaniach, jako tako naprawiwszy dyszel u swojej dorożki, wsiadł na kozioł i jechał zwolna aleją, pól Elizejskich, zapytując siebie ażali to nie ów fatalny numer 13 sprowadził mu obecne nieszczęście?
Ujechawszy tak ze dwieście kroków, zatrzymał swoje Szkapy, spragnione spoczynku, gdy nagle słaby i żałosny płacz dziecka dobiegł go z pobliża.
Loriot, jak wiemy, był człowiekiem dobrego serca, pełen ludzkości.
Zeskoczyć z siedzenia i pójść za odgłosem dziecięcego płaczu, było
dlań dziełem jednej chwili.