Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/21

Ta strona została przepisana.

— Dwóch mężczyzn?
— Nie! — dwie kobiety.
— Jesteś tego pewnym?
— Jak najpewniejszym. Od dwóch dni czatuję w około pałacyku, widzę kto zeń wychodzi, kto wchodzi.
— Matka z córką mieszkają na pierwszem piętrze, pokojówka i kucharka, na facjacie, na drugim. Niemamy się więc czego obawiać, i możemy przystąpić do dzieła przyszłej nocy. Niespotkamy tam nikogo więcej po nad cztery kobiety, to jest, dwie służące, i panią wraz z córką. Łatwo, będzie nam we trzech przyprowadzić je do rozwagi, gdyby podczas naszych nocnych odwiedzin chciały przyzywać pomocy. No! jakże się wam podoba ów plan, ułożony przezemnie?
— Doskonały! — zawołał były notarjusz.
— Jan-Czwartek nic nie odpowiedział, siedząc w zadumie z opuszczoną głową.
— Co ci jest? — zagadnął go Szpagat. Coś ci się widocznie niepodoba?
— Tak.
— Cóż zatem?
— Rozmyślam nad opowiedzianą nam przez ciebie historją. Sprawa zdaje się być łatwą, czy jednak jest „dobrą“?
— Jak to czy jest „dobrą“? To znaczy, czy pewną, wykrzyknął z gniewem Szpagat. — Za to ja już poręczani. Chyba nie zrozumiałeś, że mieć będziemy do czynienia z kobietami!
— To mnie też właśnie niepokoi...
— Z jakiej przyczyny... dla czego?
— Nie obawiam się mężczyzn, ale boję się kobiet. Są to szkodliwe i chytre istoty!
— Ty?.. obawiasz się kobiet?
— Tak, ja!.. nauczony doświadczeniem. Przed dwudziestoma laty, w Neuilly, schwytany zostałem w sidła przez