Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Wyrazy „do Brunoy“ wymówione przez obłąkaną, zwróciły uwagę Moulin’a. Przyszedł mu na myśl Paweł Leroyer i nieszczęśliwy doktór stryj tegoż.
— Dlaczego ta biedna chora wybiera się cięgle do Brunoy? pytał odźwiernej.

II.

— Długa to historja, — odpowiedziała, — postaramy się panu ją, opowiedzieć. Czy wszystko jest w niej prawdą, nie ręczę, gdyż to od ludzi słyszałam. Otóż mówią że pani Estera przed dwudziestoma laty gdzie wskutek nieszczęśliwie odbytej słabości, dostała pomięszania zmysłów. Ma to mieć łączność z jakąś straszną historją zamordowania wiejskiego doktora. Dzienniki w swoim czasie szeroko o tem pisały. To co panu opowiadam wiem od służących.
Łatwo odgadnąć, jak głębokie wrażenie sprawiły na Ireneuszu słowa odźwiernej. Oddawna już łączył on tę sprawę ze sprawą Leroyer’a i cieszył się że szczęśliwy traf losu dozwolił mu właśnie wynająć mieszkanie w tym domu.
Zeszedłszy na dół, do stancyjki odźwiernej, wyliczył jej za kwartał komornego pieniądze, dodając dla niej dziesięć franków.
Kobiecina nie posiadała się z radości.
— Pokwitowanie, jeżeli nie jest panu zaraz potrzebnem, — mówiła, — to mąż napisze panu wieczorem ponieważ jest wprawniejszym w tych rzeczach odemnie.
— Niech i tak będzie, — odrzekł mechanik, lecz w każdym razie zatrzymaj pani pieniądze. Ufam ci w zupełności.
— Dziękuję panu. Oto klucze o których mówiłam.