Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/221

Ta strona została przepisana.

Moulin obejrzał klucze, a przekonawszy się, że są jednakowe, jeden zatrzymał, a drugi zwrócił odźwiernej.
— Zostawiam go pani, — mówił. Za parę godzin przyniosą tu meble, proszę je ustawić do mieszkania.
— Najchętniej. Postaram się, aby wszystko było jak najlepiej!
— Zostawię pani i paszport. Będzie może potrzebnym do zameldowania.
— Dobrze. Czy pan będzie dziś tu nocował?
— Nie! ale jutro bardzo rano przybędę z rzeczami. Polecam opiece pani moje mieszkanie.
Wyszedłszy z domu, w którym spodziewał się znaleźć nić przewodnią do wykrycia tajemniczej zbrodni, Moulin udał się na przedmieście świętego Antoniego, po zakup niezbędnych sprzętów do swego małego lokalu.
Pozostawiwszy go, wróćmy do pani Amadis i Estery.
Po nikczemnej napaści Jerzego w owej willi, upozorowanej kradzieżą, i pomocy ze strony Klaudji która danym w porę wystrzałem, uratowała go od niechybnej śmierci w strasznym uścisku Estery, biedna ta ofiara nie odzyskała przytomności.
Pani Amadis obwiniając się w duchu o przyczynę wszystkich nieszczęść tej młodej kobiety, starała się wynagrodzić jej to najtkliwszą pieczołowitością i uprosiła księcia Zygmunta, ażeby nie odbierał jej Estery, zapewniając, iż ją otoczy macierzyńską opieką.
Książę Zygmunt przyjął propozycję pani Amadis, bo jakkolwiek dopatrywał w tej podstarzałej kobiecie wiele wad i śmieszności, oceniał zacność jej serca, jaką się odznaczała.
Przez lat dwa nagradzał ją hojnie za utrzymanie Estery, wracał koszta za wizyty doktorów, których kuracja żadnej ulgi nieprzynosiła chorej.