Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/228

Ta strona została przepisana.

Rozlokowawszy się w owym hotelowym numerze, spostrzegł leżącą pod umywalnią gałkę papierową, a potrzebując właśnie kawałka papieru do zapalenia fajki, podniósł go i skręcał w ręku bezwiednie, odczytując skreślone na nim francuzkie wyrazy. Niezrozumiała ta korespondencja, zwróciła jego uwagę, rozwinął przeto kartkę, wyprostował, przeczytał raz i drugi, niepojmując zamieszczonych na niej wyrazów.
Nagle jasne światło zabłysło w jego umyśle.
Nie ulegało wątptiwości, że osoba pisząca tę kartkę była wtajemniczona w szczegóły zbrodni, dokonanej na moście de Neuilly, a może nawet i brała czynny w niej udział.
Wyjaśniwszy te dawno minione wypadki, powróćmy na plac Królewski do mieszkania Ireneusza Moulin.
Po uporządkowaniu papierów pozostało mu jeszcze umieszczenie pieniędzy. Zdjąwszy więc z siebie zawieszoną na szyji pod ubraniem torebkę, wyjął z niej paczkę banknotów, i kilka rulonów złota.
Wsunąwszy takowe do bocznej szuflady biurka, resztę papierowych pieniędzy schował do kieszeni.
— Nierozważnie byłoby, — rzekł do siebie, — przechowywać w domu cały mój kapitalik. W razie ognia lub kradzieży pozostałbym bez grosza. Trzy tysiące franków w złocie, jakie odłożyłem wystarczą mi na pół roku co najmniej. Bilety bankowe wymienię na procentujące papiery i umieszczę je w jakiem bezpiecznem miejscu. Dlaczegóż bym i ja niemiał spróbować spokojnego życia kapitalistów po latach ciężkiej i mozolnej pracy?... Wszak mówią, że to szczyt szczęścia... Zobaczymy!...
Po śniadaniu udał się do wekslarza gdzie za czterdzieści tysięcy franków zakupił pięcioprocentowe pożyczki.
Zostawmy tego zacnego pracownika, ażeby zajrzeć do mieszkania wdowy Leroyer i umierającego jej syna.