Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/23

Ta strona została przepisana.

— Jakież głupie zadajesz pytanie!... ty stare Gęsie-Pióro — zawołał Jan Czwartek. — Gdybym wiedział ich nazwiska, byłbym teraz bogatym!...
— Musieli jednak gdzieś mieszkać?
— Tak w Neuilly, w domu wynajętym tygodniowo, pod cudzem nazwiskiem. Skoro wyszedłem ze szpitala po ukończonej kuracyi, już ich tam nie było, i nikt ich nie znał w okolicy, zatem objaśnień powziąść nie mogłem. Mniejsza z tem jednak!... Mimo że lat dwadzieścia odtąd upłynęło, nie tracę nadziei. Góry tylko nie spotykają się z sobą! Szanse wygranej są kruche, wiem o tem, ja wszelako przywiązuje się do pewnej stałej idei... Jestem „przesądnym“ jak nazywają. Przeczuwam, że chwila mej zemsty sie zbliża. Nie chcę zapłaty od nich za popełnioną zbrodnię, lecz pragnę się pomścić za to com wycierpiał z przyczyny tych nędzników, tych podłych!.. którzy zmusiwszy mnie do zamordowania mężczyzny i dziecka, postanowili zamknąć mi usta na zawsze... Ha! — zobaczymy!
Były notarjusz drgnął, nasłuchując z uwagą.
— Mężczyzny i dziecka? — powtórzył.
— Tak; mruknął głucho Jan-Czwartek.
— Słyszałeś zapewne kiedyś, bo Szpagat jest na to za młodym, ażeby pomniał, słyszałeś o tej sławnej sprawie na moście „Neuilly“. Taką bo nadały jej nazwę ówczesne dzienniki.
— Sprawa na moście Neuilly? — powtórzył Brisson widocznie zmięszany. Pamiętałem jak gdyby działo się to wczoraj i pomnieć będę do śmierci. Oskarżono jakiegoś człowieka, że zabił swojego stryja, doktora w okolicach Paryża... nieprawdaż?
— Tak; w Brunoy...
— Właśnie... właśnie w Brunoy...