Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/250

Ta strona została przepisana.

— Pragnę dowiedzieć się, — odrzekł, — o mieszkaniu pewnej osoby, której akt zejścia w tych dniach był tu spisywanym.
— To do mnie nie należy... — mruknął urzędnik, — udaj się pan do biura adresowego.
— Zdaje mi się, — począł surowo Moulin, — że przy dobrej woli mógłbyś mi pan udzielić pożądaną odpowiedź w tym względzie, nie narażając na chodzenie do biura adresowego, bo i toż biuro ztąd czerpie objaśnienia. Zechciej pan zatem nie przedłużać mojego oczekiwania, z uwagi że i ja również jak pan niemam czasu do stracenia.
Widoczna logika twierdzenia i podniesiony głos Ireneusza zbawiennie oddziałały na owego dygnitarza. Spojrzał na stojącego przed sobą interesanta, na obliczu którego nie malowała się bynajmniej łagodność w tej chwili.
— Proszę o nazwisko zmarłej osoby, — odrzekł.
— Ludwik Abel Leroyer.
— Kiedy zameldowano o zejściu?
— Niewiem tego. Wyczytałem tę wiadomość wczoraj wieczorem w Gazecie Codziennej, zkąd wnoszę, że musiano zameldować onegdaj lub wczoraj z rana.
— Nie pytając o więcej, urzędnik zaczął przepatrywać rozłożoną przed sobą księgę regestrową.
— Jest... wyrzekł po chwili. Ludwik Abel Leroyer syn zmarłego Pawła Leroyer i Anieli z Simonet’ów.
— To! to! — zawołał Moulin.
— Zmarły zamieszkiwał przy ulicy Notre-Dame des Champs, numer 19, ciągnął dalej urzędnik.
— Może bym mógł jeszcze dowiedzieć się od pana o której godzinie odbędzie się pogrzeb? pytał Moulin.
— Powiedzą to panu w biurze pogrzebowym.
Przekonawszy się o nieszczęściu biednej rodziny, wyszedł zgnębiony Ireneusz, postanowiwszy bezzwłocznie udać się do biura pogrzebowego. W drodze wszelako rozmyślił się,