że lepiej będzie pojechać domieszkania wdowy i tam dowiedzieć się o szczegółach.
Wsiadłszy w dorożkę, kazał się wieść według wskazanego adresu.
Jadąc, przemyśliwał w jaki sposób ma się przedstawić pani Leroyer, która niewidząc go przez lat tyle, może i o nim zapomniała.
— Biedne sieroty! — powtarzał, — w jak wielce smutnych przyjdzie mi spotkać się z niemi okolicznościach!... przypomnieć im tę tak straszną przeszłość... Czyż będę miał odwagę mówić o ojcu niewinnie straconym w obec ciała syna którego mają złożyć do grobu? Nie!... byłoby to nazbyt okrutnem... Niewspomnę nic o przeszłości, do jutra to pozostawię... przekonam się tylko, czyli te dwie kobiety mieszkają pod wskaznym adresem!
Podczas gdy tak rozmyślał, dorożka przebyła krótką przestrzeń z placu świętego Sulpicjusza na ulicę Notre-Dame des Champs, i zatrzymała się nagle przed jakimś domem wspaniałym.
Moulin wyjrzał zdziwiony.
— Ależ to nie tu mój przyjacielu, — rzekł do woźnicy.
— Wiem panie, ale przed tamtą bramą stoi furgon pogrzebowy, na który ładują kir, katafalk i inne przyrządy kościelne. Bliżej podjechać niepodobna.
— Spóźniłem się więc!... wyszepnął Moulin. Wywieźli go już na cmentarz.
Mimo to wysiadł z doróżki i wszedł w głąb domu.
Odźwierna rozprawiała w bramie, otoczona kumoszkami. Ireneusz dosłyszał jej słowa.
— Ma się rozumieć iż żal takich ludzi, bo to ludzie serca. Mimo że nie bogaci, ale uczciwi i grzeczni.
— Gdzie tu mieszka pani Leroyer? — zapytał Moulin.
— Pani Leroyer? — powtórzyła zdziwiona, — nie... tu taka nie mieszka.
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/251
Ta strona została skorygowana.