Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/265

Ta strona została przepisana.

wienia, podawaliście razem i pokarm duchowy, kształcąc jego umysł i serce? Niepamiętasz pani później owego młodzieńca, który na swoich rękach piastował twe dzieci, który je kochał, dotąd kocha i radby dla nich poświęcić swe życie?
Słowa te zbudziły w zbolałej kobiecie uśpione od dawna wspomnienie.
— Ireneusz?... — zawołała; — więc to ty jesteś?... ty... przyjacielu mój? Mój przybrany synu? Wybacz, żem ciebie z razu niepoznała... ale od twego wyjazdu tyle wycierpiałam... Wypłakałam tyle... Nie dziwne więc, że i pamięć mojr osłabła.
— Wiem pani... wiem wszystko! — przerwał Moulin, wzruszony tym wybuchem macierzyńskiej dla siebie miłości.
— Znałeś mojego syna, — ciągnęła dalej, — kochałeś go tak, jak kochałeś jego ojca. Otóż to moje najdroższe dziecin spoczęło już w mogile nie osiągnąwszy jedynego celu do którego dążył w swem życiu, nieoczyściwszy z niezasłużonej hańby ojca, w którego niewinność ty niegdyś wierzyłeś.
— I wierzę!... — zawołał stanowczo Ireneusz, — alei niestety przybywam zapóźno, aby pocieszyć syna mojego dobroczyńcy. Dowody jakich on szukał nadaremnie, te dowody, ja mam dziś w swem ręku.
— Co mówisz? — wykrzyknęła pani Leroyer, — co mówisz na Boga?
— Mówię, że dowody, uniewinniające męża pani, są w mojem posiadaniu. Wybacz jeżeli moją obecnością i tem, co opowiedzieć ci pragnę, odnowię w twem sercu zbolałem straszne wspomnienia przeszłości. Wszak sądzę że lepiej pomówić o tem co nam jest droższem nad życie w obec tej mogiły, na grobowcu której będziemy mogli wypisać niezadługo:

„Tu leży ofiara pomyłki“.

Od tygodnia poszukuję cię pani po całym Paryżu, aby zawiadomić cię o tym dokumencie. Nie w naszej mocy jest wrócić