Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/274

Ta strona została przepisana.

szukując moje mieszkanie nie zabiorą mi tego dokumentu na którym opieram wszystkie moje nadzieje?
Wyraz głębokiej rozpaczy zawidniał na twarzy zacnego człowieka. Tak pięknie osnute plany, niweczyła w jednej chwili ręka fatalności!
Odegnał ją wprędce.
— Nie!.. nie, nie upadajmy, pomyślał. Jeżeli panowie agenci nie mają adresu mego obecnego mieszkania, nie wydam go im dopóki ów cenny papier nie będzie się znajdował AV ręku pani Leroyer. Jak się do tego wezmą, niewiem, lecz w każdym razie ufam w miłosierdzie Boże!
Wśród tych rozmyślań doszli do wskazanego odwachu.
— Wejdź pan! rzekł Theifer nakazująco.
Moulin wszedł bez oporu.
W pierwszej izbie ujrzał kilku żołnierzy.
Theifer przywołał dyżurnego oficera szepcąc coś z nim cicho, poczem zapytał:
— Macie oddzielny areszt?
— Mamy panie, odrzekł zapytany.
— A zatem, mówił dalej inspektor, przeprowadzić tego przybysza do kozy. Niech tam posiedzi dopóki go nie zawezwą.

XII.

Żołnierz przeprowadził Ireneusza do małej wązkiej i prawie ciemnej stancyjki, ponieważ małe tylko u góry okienko cokolwiek ją oświetlało.
— A teraz, zawołał Theifer, prosząc o atrament i pióro.
Podoficer wskazał ręką stojący na stole kałamarz i kilka piór popsutych.