Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/280

Ta strona została przepisana.

Theifer nie posiadał się ze złości jaka objawiała się u niego wykrzywianiem twarzy i takim jąkaniem się przy wymawianiu wyrazów, że nieraz zrozumieć było trudno co mówi.
Strasznym był ów służalec księcia Jerzego w tej chwili.

XIII.

W zwykłych okolicznościach życia, gdy mówił spokojnie, jąkanie to dostrzedz się nie dawało prawie, zwłaszcza w chwilach gdy mu wypadło odpowiadać z obowiązku służbowego, lub gdy zapytywał się o co urywanemi zdaniami.
Znając tę swoją wadę, przemawiał do podwładnych krótko, treściwie, co wytwarzało szorstkość a nawet brutalność w jego wysłowieniu. Drganie zaś nerwowe jakiemu podlegał w chwilach silnego rozdrażnienia, objawiało się u niego, w wykrzywianiu konwulsyjnym ust i oczów.
Wobec oporu Ireneusza, i jego szyderczych odpowiedzi, z pod drgających powiek inspektora, padały, piorunujące spojrzenia, czego niedostrzegł Moulin nie patrzący na niego.
— Szukaj pan gdy wola!... powtórzył. Jestem spokojny, to co pan znajdziesz u mnie w kieszeniach, niepogorszy mojej sprawy.
— Zobaczymy... wykrzyknął Theifer a zwracając się do jednego z agentów: Przeszukać areszt szczegółowo, zawołał, może on tam co ukrył, a ty, rzekł do drugiego zrewiduj jego kieszenie.
— Ułatwię mu robotę; ozwał się Ireneusz. Oto pęk kluczów.