Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

Najbardziej jednak trapił go upór mechanika w udzieleniu adresu, skutkiem czego nie mógł go przesłać księciu de la Tour-Vandieu, którego gorączkową niecierpliwość wyobrażał sobie w tym razie.
— Niema sposobu na tego hultaja, myślał patrząc na Ireneusza. Mądry szpak, nie zdradzi się niczem. Chce mówić, ale dopiero wobec sędziego, na to zaś potrzeba czekać dni kilka, a kto wie czy i natenczas nie odmówi objaśnień? Książę musi czekać... niema rady! Bądź co bądź jednak ten człowiek nie jest dlań teraz niebezpiecznym skoro pod kluczem pozostaje.
Dalszy ciąg tych rozmyślań, przerwało wejście agenta, który powrócił przeszukawszy wszystkie kąty aresztu. Pomimo najskrupulatniejszej rewizji, nie odnalazł coby mogło rzucić na więźnia jakąkolwiek poszlakę.
— Teraz, rzekł Theifer zwracając się do podoficera proszę mi przysłać czterech żołnierzy którzyby odprowadzili uwięzionego do prefektury.
Podoficer wydał stosowne rozkazy, podczas czego Ireneusz sięgnął po swoje pieniądze ułożone na stole.
— Dość tych mistyfikacji, rzekł, zabieram moją własność, nie mogąc pozostać bez grosza.
— Pieniądze będą zwrócone panu w prefekturze, jeśli uznają to za rzecz stosowną, odparł Theifer, zgarniając do swojej kieszeni własność Moulin’a. Jednocześnie we drzwiach ukazali się żołnierze przeznaczeni do eskorty z bagnetami w ręku.
Myśl o przechodzeniu ulic Paryża pieszo pod strażą, w dzień biały, mroziła krew w żyłach biednego Ireneusza.
Wyobrażał sobie jak tłumy ulicznej gawiedzi będą biegły za nim z obelżywym naigrawaniem.
— Czyby nie można było odbyć tej drogi dorożką? zapytał korniej Theifera. Czyż dla pilnowania mnie nie wystarczą pańscy pomocnicy? Na co koniecznie żołnierze?