Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/283

Ta strona została przepisana.

— Ha! jeśli pan pragniesz dla siebie dogodności to trzeba za nią zapłacić...
— Najchętniej! bylebyś pan zgodził się na to.
— Żądanie pańskie nie jest objęte zakazem, a tem samem dozwolone, rzekł Theifer, nie stawiam więc przeszkody.
We trzy kwadranse później, po dopełnieniu liczonych formalności, Moulin znalazł się pod kluczem, w oddzielnej izbie jaką mu udzielono na jego żądanie ponieważ nie chciał siedzieć razem ze zbrodniarzami.
Theifer zaniósł osobiście swój raport komisarzowi dodając:
— Mam to przekonanie a nawet pewność, że złowiłem bardzo niebezpiecznego ptaka. Będzie to zapewne jeden z owych szkodliwych wichrzycieli jakich nadaremnie śledzimy. Sam upór w wyjawieniu adresu jego mieszkania, podaje go w podejrzenie. Gdyby nie poczuwał się do winy, wskazałby nam je od razu, lecz musi mieć tam ukryte jakieś ważne papiery, i dla tego tak uporczywie odmawia.
Komisarz potakująco poruszył głową, winszując Theiferowi takiej zdobyczy, i odesłał przedstawiony sobie raport do właściwego wydziału.
W epoce naszego opowiadania, biura sędziów śledczych, przepełnione były aktami oskarżeń, aresztowania bowiem tak szybko jedne po drugich następowały, że niepodobna było rozpatrzeć ich szczegółowo i przesłuchać obwinionych.
Wskutek takiego napływu, więźniowie najwięcej cierpieli, gdyż nieraz po kilka tygodni wyczekiwać musieli na badanie, po którym najczęściej ich uwalniano.
Papiery Moulin’a opatrzono kolejnym numerem, a jego samego przewieziono do więzienia św. Pelagji mimo usilnych protestacji i tłumaczeń.
— Zechciejciesz mi panowie powiedzieć przynajmniej o co mnie obwiniacie i za co zatrzymujecie?... wołał z rozpa-