Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/290

Ta strona została przepisana.

wił za podszewką, w kołnierzu, żartując sobie z owej podwójnej rewizji, jaka wykryć tego nie zdołała.
Wyszedłszy na podwórze więzienia, Ireneusz doznał przykrego nadzwyczaj uczucia. Wstydził się sam siebie, dziwna nieśmiałość widzenia go krępowała.
Ponure twarze więźniów, podejrzane fizjognomje otaczających go wkoło ludzi, sprawiały na nim wrażenie zabójczych galer. Zdawało mu się że przeniesiony został na wygnanie, zkąd może nigdy już na świat niepowróci.
Jego eleganckie ubranie rażącą stanowiło sprzeczność z brudnymi łachmanami uwięzionego tłumu, i ta to właśnie odróżniająca go powierzchowność zgromadziła w około niego wszystkich prawie więźniów.
Jedni, prosili go o trochę tytuniu, drudzy o kilka groszy na wódkę, a inni o wiadomości ze świata. Wszyscy radzi byli się dowiedzieć za co tu osadzonym został? i pragnęli bliższe z nim zawrzeć stosunki.
Moulin mając już plan ułożony, i znając prenodę zazawartą w dawnym przysłowiu: „Skoro wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one“, odpowiedział im jedną z owych na prędce osnutych bajek, a nieprzedstawiając go za wytrawnego rzezimieszka zostawiały pole domysłu i bujnej fantazji. Następnie zaprosił ich do więziennego sklepiku na przekąskę, czem zjednał sobie serca wszystkich współtowarzyszów niedoli.
W tej uprzejmości Ireneusz miał także myśl ukrytą. Pragnął wejść w bliższą znajomość z którym więźniem mającym pozyskać uwolnienie za dni kilka, i przesłać przez niego list i klucz na ulicę Notre-dame des Champs. Pani Leroyer mogłaby natenczas udać się do jego mieszkania, i zabrać ów drogocenny bruljon tego listu, jaki miał posłużyć do wykrycia rzeczywistych sprawców zbrodni na moście de Neuilly.