Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/295

Ta strona została przepisana.

Gdy tak rozmawiali dało się słyszeć wołanie:
— Ireneusz Moulin!...
Mechanik zbliżył się do więziennego stróża, który mu podał koszyk zapełniony różnemi prowjantami przejrzanemi poprzednio w kancelarji.
Czwartek zacierał ręce z ukontentowania.
Ireneusz przywołał go do siebie, i siadłszy na jednej ławie, jeść razem zaczęli.
Jeżeli Moulin a trapiły różne myśli w więzieniu do którego niewinnie został wtrąconym, to i druga z osób należąca do całej tej sprawy niezaznała również spokoju.
Mówimy tu o księciu de la Tour-Vandieu.
Powiadomiony przez Theifera o upornym milczeniu mechanika, nie mógł sobie wybaczyć zbytecznego pospiechu w przy aresztowaniu go przed cmentarzem. Lepiej byłoby dla księcia w rzeczy samej, gdyby Moulin nie wiedząc o grożącym sobie niebezpieczeństwie wskazał im był swój adres, którego teraz wyjawić nie chciał.
— Bądź co bądź, nadejdzie ta chwila, w której uwięziony będzie zmuszonym przerwać milczenie w jakim trwa dotąd, pocieszał się Jerzy...
Chodzi tylko o to czy na czas powiadomionym zostanę? Czy zdołam się wemknąć do jego mieszkania przed rewizją sądową, i zabrać ów papier przeklęty, jaki zagraża mojemu spokojowi i spędza mi sen z powiek.
Na samą myśl o chybieniu obietnicy uczynionej przez Theifera, książę bladł, i trząsł się jak w febrze.
Wydał polecenie usłużnemu inspektorowi ażeby pilnie baczył na mieszkanie pani Leroyer. To jednak do żadnego nie doprowadziło rezultatu, bo oprócz Edmunda Loriot, nikt do obu tych biednych kobiet nieprzychodził, natomiast Theifer dowiadywał się codzień w prefekturze, kiedy Ireneusz Moulin powołanym zostanie do badania?