Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/296

Ta strona została przepisana.

Jedną i też samą odpowiedź mu udzielano, iż przy niezwykłym nawale spraw, trzymać się muszą kolei numerów.
Czując jak pomieniona zwłoka jest wielce wążną i niebezpieczną dla księcia de la Tour-Vandieu, gotów był dać znaczną sumę pieniędzy, byle tylko zmienić numer aktu oskarżenia. To jednak dokonać się nie dało.
W sobotę nakoniec dowiedział się, że w nadchodzący poniedziałek Moulin do indagacji wezwanym zostanie.
Z radosną tą wiadomością pobiegł co prędzej na ulicę Świętego Dominika.
Można byłoby sądzić że Theifer wypełniał ślepo polecenia księcia, niewchodząc w rozbieranie powodów swojego dobroczyńcy. Tak jednak nie było. Ów inspektor oddziału publicznego bezpieczeństwa, obdarzony rzadką bystrością umysłu i sprytem, odgadywał wiele.
Mimo że książę Jerzy nie powierzył mu swojej tajemnicy i obaw, ani dał poznać przewodniczego powodu dla którego pragnął przytrzymać Moulina, on jednak pojął od razu że skompromitowanie się polityczne ze strony mechanika, było tylko pozorem za którym ukrywała się inna bardzo ważna dla księcia przyczyna.
Znając od dawna rozwiozłą i hulaszczą młodość Jerzego, domyśla] się że cała ta sprawa była zabytkiem z burzliwej przeszłości pana de la Tour-Vandieu. który obecnie prawie wcale nie wydalał się z domu, oczekując na Theifera, od którego spodziewał się ważnych wiadomości.
Przykazał swojemu kamerdynerowi aby o każdej dnia porze, a nawet wśród nocy, wprowadził inspektora skoro tenże przybędzie.
Gdy więc tylko Theifer ukazał się w pałacu, wprowadzono go do gabinetu Jerzego.
— I cóż tam słychać? zagadnął żywo, czy masz dla mnie panie Theifer jaką pomyślną wiadomość?
— Mam mości książę.