niech weźmie z sobą szklarski djament i narzędzie do podważania zamków. Notarjusz przyjdzie tu do mnie po pęk kluczy i wytrychów. Mogą nam być potrzebnemi. Co do mnie, zaopatrzę się w krytą latarkę; zapałki nam dopomogą. Świece znajdziemy u nich w pałacu.
— Gdzież schadzka? — zapytał Brisson.
— Pod rogatką Clichy, u Loupiata — odrzekł Szpagat.
— Pod „Srebrnym Krukiem“ przy Akacjowym zaułku — dodał Jan-Czwartek.
— Tam?
— Tak, mój stary.
— Strzeżmy się!... Bądźmy ostrożni!...
— Dla czego?
— Policja często tam zachodzi. Pochwycić nas mogą.
— Nie obawiaj się. Nie pozostaniemy tam dłużej jak pięć minut. Wejdziemy dlatego tylko, ażeby się wzajem odnaleść.
— O której godzinie przyjść trzeba? — zapytał Czwartek.
— O jedenastej.
— A wizytę kiedy złożymy mistress Thorn?
— Między północą a pierwszą, jest to chwila, w jakiej ludzie najtwardziej sypiają.
Jan Czwartek powstał.
— Do jutra więc — rzekł i dobranoc.
— Szpagat, uścisnąwszy ręce obu towarzyszów, wyprowadził ich lecz nie przez salę, ale małemi drzwiczkami, wychodzącemi na kurytarz, a dalej na bulwar.