Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/303

Ta strona została przepisana.

— Sukcesja po bracie w połączeniu ze spadkiem po wuju jego żony, przynosi mu rocznego procentu do czterystu tysięcy franków.
— Wspaniała cyfra, odrzekła pani Dick-Thorn. Na cóż książę wydaje tyle pieniędzy?
— Żyje okazale, otacza się wygodami. Wątpię jednakże ażeby na siebie samego wydawał cały roczny swój dochód. Mówią, że opanowała go żądza pozyskania dostojeństw i zaszczytów. Przyłączył się do stronników cesarstwa, za co otrzymał w nagrodę tytuł senatora, i podobno bardzo przychylnie jest widywanym na dworze, gdzie znaczne ma wpływy.
— Przyjmuje gości u siebie?
— Rzadko kiedy... Z konieczności tylko otwiera dla znajomych salony. Na stanowisku jakie zajmuje, bywa to niekiedy koniecznem.
— Utrzymuje zapewne liczną służbę?
— Bardzo liczną, są to jednak po większej części dawni słudzy jego rodziny.
— Niewiesz pan czy ma jaką kochankę? zapytała po chwili pani Dick-Thorn.
— Niema żadnej, uchodzi za człowieka bardzo moralnego; zresztą, od pół roku zaledwie owdowiał...
— Kochają też księcia jego podwładni?
— Bez wątpienia, lecz w każdym razie mniej niż jego syna Henryka, który swą wspaniałomyślnością czyni wiele dobrego.
— Ile ma lat ten przybrany syn jego?
— Dwadzieścia dwa lata.
Klaudja zadumała przez chwilę.
— Jak dawno ożenił się książę? zagadnęła.
— Lat temu osiemnaście.
— A więc to dziecko jest synem naturalnym księcia?