Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/304

Ta strona została przepisana.

— Nie, pani, Jest to dziecko zaadoptowane przez pana de la Tour-Vandieu, dla pewnych widoków rodzinnych. Wuj żony księcia nie chciał nic udzielić ze swego miljonowego majątku dopóki małżonkowie Vandieu nie będą mieli prawego spadkobiercy. Gdy zaś to nie nastąpiło, stary hrabia zgodził się wreszcie na zaadoptowanie obcego dziecka.
— Zkąd jednak pochodzi to dziecko.
— Wzięto je z domu podrzutków.
— Nie jest to więc zapewne nic osobliwego, odparła Klaudja; próżniak, rozrzutnik, a może i nieuk...
— Przeciwnie pani, jest to młodzieniec wielkich zdolności. Jako przybrany syn księcia, posiadając do rozporządzenia wielki majątek, mimo to oddał się pracy adwokackiej, i jest dziś jednym z najbardziej wziętych prawników. Pod względem charakteru jako i zasad politycznych różnią się oba ze starym księciem... Mówią, że pan Henryk de la Tour-Vandieu ma wkrótce się żenić z córką hrabiego de Lilliers, bardzo bogatego człowieka, deputowanego.
Klaudja drgnęła pomimowolnie. Wiadomość ta widocznie krzyżowała jej plany.
— Jestżeś pan pewnym, ze to małżeństwo już postanowione? — zapytała żywo.
— Przeczyć nie mogę, odparł Baltazar. Tak mówią, powtarzam to co słyszałem.
— Jak na imię pannie de Lilliers?
— Izabella.
— Jest że ona ładną?
— Podobno bardzo piękna.
— A Henryk de la Tour-Vandieu jest w niej zakochany?
— Do szaleństwa!
— I panna odpłaca mu wzajemnością?
— Tak mówią.
— Gdzie mieszka hrabia de Lilliers?