Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/312

Ta strona została przepisana.
XIX.

Moulin polubił Jana-Czwartka, powziął do niego nawet pewne zaufanie, nie o tyle jednak aby mu się zwierzać ze wszystkich trosk swoich i opowiadać o własnych na przyszłość zamiarach.
Gdy wypadło mówić o tem baczył na każdy wyraz aby się nie zdradzić przed bardzo domyślnym na tym punkcie współtowarzyszem.
Jan natomiast opowiadał mu szczegółowo o swojej przeszłości i teraźniejszości, uczuwa bowiem do Ireneusza jedna z owych nieokreślonych sympatji jakiej nic wytłumaczyć nie jest w stanie. Uważał jednak Moulina za zręcznego „frajera“, jakiego postanowił w przyszłości zaciągnąć pod swoje sztandary, ażeby wraz z nim pracować nad ową tajemniczą sprawą, mającą w krótkim czasie przekształcić go w miljonera.
— Gdyby tak szczęście chociaż raz w życiu nam zajaśniało rzekł pewnego razu do Ireneusza, i razem nas obu badano, a potem uwolniono razem, zaprosił bym cię kolego na doskonałe śniadanie, wywzajemniając się za wszystko to co dla mnie czynisz. Spłaciłbym zaciągnięty dług u ciebie z lichwiarskim procentem.
— Nie masz za co być tak dalece wdzięcznym, odrzekł mechanik. Te drobnostki jakie odemnie przyjmujesz, niewarte nawet wspomnienia. Zresztą przyznam ci, że nie zwykłem robić czegoś bez wyrachowania. Możesz mi być kiedyś potrzebnym.
— I tu mnie zarówno. Lecz o ileż bym się cieszył gdybyśmy oba kiedyś doszli do pieniędzy i to przy moim staraniu.
Moulin roześmiał się wesoło.
Myślisz więc ciągle o swojej sukcesji? zapytał po chwili
.