Nazwisko Dick-Thorn przypadło jej skutkiem małżeństwa z bardzo bogatym Szkotem, zamieszkałym w Londynie.
Dick-Thorn, staciwszy prawie cały majątek na nierozważnych spekulacjach, nie zdołał przeżyć swojej ruiny. Umarł ze zgryzoty.
Wdowa niezbyt gorąco opłakiwała małżonka, zajęta pilnie zbieraniem szczątków rozproszonego majątku. Jedynym celem jej myśli i dążeń, było osiedlić się w Paryżu.
Następujące po sobie wypadki powiadomią nas o przyczynach tego postanowienia.
Na dwa tygodnie przed sprowadzeniem się na Berlińską ulicę, pani Dick-Thorn przybyła sama do Paryża, gdzie zabawiła przez trzy dni tylko, jakie poświęciła wyłącznie wynalezieniu przyzwoitego i bogato umeblowanego pałacyku do wynajęcia, przy której ze wspanialszych dzielnic stolicy.
Pałacyk przy Berlińskiej ulicy łączył w sobie to wszystko razem; pospieszyła więc z wynajęciem go dla siebie, a zapłaciwszy z góry za pół roku komorne, wróciła do Londynu, ażeby przywieść zeń swą córkę i bagaże.
Z wiadomych sobie powodów, nie zatrzymała żadnego ze sług, pełniących u niej obowiązki w Londynie; ale nazajutrz po przyjeździe zgodziła pokojówkę i kucharkę, z warunkiem aby utrzymywały dom na wyższej stopie, nabyła powóz i konie, przyjęła stangreta i lokaja.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Nadeszło południe.
Pani Dick-Thorn po śniadaniu zamknęła się w małym pokoiku, zastępującym buduar i służącym zarazem za gabinet do palenia cygar, ponieważ paliła namiętnie, jak Sewillanka. Zasiadłszy przed wspaniałym hebanowym biurkiem, porządkowała papiery.