Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/320

Ta strona została przepisana.

Za godzinę wezwani zostaniecie do badania, mówił dozorca. Bądźcie więc gotowemi.
— Nareszcie, dowiem się przecie z jakiego powodu mnie zatrzymano? pomyślał Moulin. Oby tylko moja paczka z tytuniem przed tem nadeszła. Inaczej nie mógłbym wyjawić mego adresu, i pogorszyłbym tem fatalnie swoję sprawę, wprowadzając sędziego w podejrzenie, iż muszę mieć jakieś ważne ukryte papiery, dla których trwam w moim uporze.
— Nad czem tak rozmyślasz?... zapytał Czwartek widząc głęboką zadumę mechanika.
— Niepokoi mnie brak wiadomości od naszego wysłańca.
— A to zkąd? — wszak niema jeszcze dziesiątej.
— To prawda... ale w oczekiwaniu czas powoli upływa.
Nie dziwna! Łatwo wytłumaczyć niepokój Moulin’a, spodziewał się bowiem co chwila, iż go zawezwą do badania, a odpowiedzi jego zatem i wolność zależały od wiadomości jaką otrzymać miał od Eugenjusza.
Gdyby list wraz z kluczem nie doszły rąk pani Leroyer, Ireneusz nie mógłby natenczas wyjawić swego adresu. Wtedy to jako włóczęga nie mający stałego zamieszkania, zostałby surowo karanym.
Gdyby jednakże wiedział napewno, że list znajduje się już w posiadaniu wdowy, i że ona wieczorem pójdzie do jego mieszkania po ów tyle szacowny dokument, wówczas mógłby wskazać swój adres, gdyż najrychlejsza nawet rewizja nie zdołałaby uprzedzić pani Leroyer.
Oto powód dla którego Ireneusz Moulin z gorączkową niecierpliwością oczekiwał nadesłania sobie paczki tytuniu.