Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/321

Ta strona została przepisana.

Przezorny Theifer jak wiemy, ustawił swoich agentów w blizkości domu zamieszkiwanego przez panią Monestier. Zadanie to ułatwiał mu wielce znajdujący się tamże na parterze handel win.
Nazajutrz po zaaresztowaniu Ireneusza zgłosił się do tegoż handlu jakiś mężczyzna, chcąc zawrzeć umowę z kupcem o pozwolenie ustawienia stolika przed sklepem z przyrządami do czyszczenia obuwia. Gdy propozycję swą poparł zapłaceniem z góry półrocznej dzierżawy, umowa dokonaną została.
Był to właśnie jeden z agentów Theifera, podczas gdy drugi pozostał w bramie pilnując wnętrza domu. Spełniali oni nakazaną sobie czynność przez inspektora.
Jerzy de la Tour-Vandieu, podsłuchując jak sobie przypominamy rozmowy na cmentarzu, dowiedział się o mieszkaniu pani Leroyer, a zakomunikowawszy tę wiadomość Theiferowi, nakazał mu pilnie śledzić wszystkich wchodzących i wychodzących z tego domu.
Inspektor rozstawszy się z księciem pojechał pod wskazany adres z gotowym już planem.
Wszedłszy do stancyjki odźwiernej, z tajemniczą miną zażądał z nią pomówienia na osobności.
Zaniepokojona tym wstępem kobieta, przymknęła drzwi do drugiej stancyjki, zapytując w czem może mu służyć?
— Możesz mi pani dopomódz w bardzo ważnej spławie ujęcia podejrzanej osobistości, jednego z wichrzycieli przybyłego z Londynu. Jestem policyjnym agentem.
— Boże!... zawołała przestraszona kobiteta. policja!... Mieliżbyśmy więc przechowywać w naszym domu takich ludzi?
— Milcz pani!... zawołał z udanym przestrachem Theifer. Jedno nierozważne słowo zniweczyć może, wszystkie