Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/323

Ta strona została przepisana.

— W sposób bardzo prosty. Skoro tylko ztąd wyjdę zaczniesz rozpowiadać pani wszystkim lokatorom, że jutro rano przyjedzie brat w odwiedziny do pani na dni kilka.
— Ależ przekonają się, że to będzie kłamstwo!... odpowie z niechęcią kobieta. Mój brat nie może ani na chwilę opuścić fabryki, zatem nie przyjedzie.
— Wiem o tem dobrze.
— A więc po co mówić takie rzeczy, jakie nie nastąpią.
— Owśzem, sprawdzi się to w zupełności, z różnicą, że w miejsce brata pani, przyjedzie agent bezpieczeństwa publicznego, odrzekł z uśmiechem Theifer. Upewniam panią, że będzie wyglądał na wieśniaka. Przyjmiesz go pani serdecznie jak brata, i umieścisz w swoim mieszkaniu. Stęskniony do siostry po tak długim niewidzeniu nieodstąpi jej na chwilę. Będzie siedział ciągle z nią w bramie, pilnie zważając na każdego z wchodzących i wychodzących z tego domu.
— Litościwy Boże!... zawołała odźwierna załamując ręce, toć widać wszyscy nasi lokatorowie są ludźmi podejrzanemi, a wydają się być z pozoru tacy spokojni... tacy uczciwi!...
— Nie pytaj pani o więcej... pamiętaj, że rozmowa w tym przedmiocie jest ci najsurowiej wzbronioną!...
— Ale potrzeba powiadomić o tem właściciela domu?
— Niech Bóg uchowa!... Właściciel wiedzieć o tem nie powinien.
— A gdzież będzie nocował ten agent?
— Ma się rozumieć, że w waszej izbie. Masz pani drugą stancyjkę, i tam na dni kilka przenieść się musisz.
— Taka wspólność... to nieprzyzwoite... to mi się wcale niepodoba!.. zawołała z cnotliwem oburzeniem kobieta.