Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/339

Ta strona została przepisana.

— Podają mi adresy tych fabryk w których czyniłeś odpowiednie kroki...
Ireneusz nieprzewidział tego zapytania. Nie mogąc się bronić wobec potępiających go okoliczności; milczał, smutno opuściwszy głowę w oczekiwaniu na dalsze badanie.
— Widzisz? zawołał sędzia tryumfująco.
Kadzę ci zatem, zmień przyjęty system postępowania, bo ten do niczego nie doprowadzi. Na pierwsze lepsze zapytanie, braknie ci odpowiedzi... Przyznajesz się więc do wspólnictwa w tajemnych knowaniach?
— Zaprzeczam temu jaknajmocniej!
— Słowem, że nie masz nic na sumieniu?
— Nic... nic! zupełnie!
— I zapewne uwięziono cię, przez pomyłkę?
— Tak jest... przysięgam! Sędzia badał już teraz Moulin a z widoczną ironją, a ten odpowiadał w całej prostocie ducha, mimo, że coraz więcej czuł się zmieszanym i niespokojnym.
— Skoro tak byłeś pewny swojej niewinności badał dalej pan Bresolles, i nic nie miałeś do ukrywania przed policją, dla czego nie chciałeś odpowiadać na pytania inspektora publicznego bezpieczeństwa pana Theifer który cię pierwszy przy aresztował? Zapewne dlatego, że schwytany niespodziewanie, nie miałeś jeszcze natenczas przygotowanych odpowiedzi?
— Dlatego nieodpowiadałem wysłanemu po mnie agentowi, że nie uznawałem ażeby miał prawo mnie badać.
— Ale tego prawa sądzę mnie niezaprzeczysz?
— Bezwątpienia.
— Otóż jeżeli nie należysz do żadnych potajemnych stowarzyszeń, i nie wdajesz się w politykę, to żądam abyś wyjawił mi powód dla jakiego chodziłeś po domach w różnych dzielnicach miasta?
— Było to w interesie familijnym, odrzekł Ireneusz.