Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/340

Ta strona została przepisana.
XXIV.

— W interesie familijnym? powtórzył sędzia, a w jednej ze swych poprzednich odpowiedzi powiedziałeś mi, że nie masz nikogo z krewnych na świecie?
— Powiedziałem, to prawda... zapomniawszy dodać, że jest rodzina, która mimo, że mnie z nią, nie łączą żadne związki krwi, mimo to nie mniej jest ona mi drogą, Ojciec tej rodziny przytulił mnie niegdyś i otoczył tkliwą opieką gdym został opuszczonym sierotą... Człowiek ten umarł, zostawiwszy żonę i dzieci w niedostatku. Szukałem ich przeto, pragnąc choć późno spłacić mój dług wdzięczności.
— I znalazłeś tę rodzinę?
Mechanik poraź drugi zawachał się z odpowiedzią. W mięszanie pani Leroyer do mającego się rozpocząć dzieła rehabilitacji jej męża, mogło być nader niebezpieczne. Zresztą, śmiertelną chorobą dotknięta ta kobieta, może przypłaciła by życiem, gdyby do wszystkich utrapień policja zaczęła ją niepokoić. A i przed Bertą należało ukrywać to, co było dotąd dla niej tajemnicą.
Wyjawienie zatem prawdy przed sędzią, byłoby błędem nie do wybaczenia.
Sprawiedliwość o pomyłkę pomówioną być nie chce. W samym więc zarodku zniszczonoby wszelkie usiłowania do wykrycia winnych i przekonania ogółu, ze wyroki ludzkie nie zawsze bywają sprawiedliwe.
Wszystko to lotem błyskawicy przebiegło przez umysł Moulin’a.
— Panie! rzekł do sędziego, nie badaj mnie proszę w tych szczegółach... Z rodziną tą łączy się tajemnica, która nie będąc moją, wyjawioną być nie może!... Przysięgam panie na honor uczciwego człowieka, a że nim jestem, przekonasz się niezadługo, że powyższa tajemnica niema nic, wspólnego z rzuconym na mnie posądzeniem. Idzie tam tylko