Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/342

Ta strona została przepisana.

sów poraz pierwszy zaczął powątpiewać o prawdzie oskarżenia, Będąc wszelako prawnikiem ze krwi i kości, nie chciał iść odrazu za głosem wewnętrznego przekonania dopóki nie wyciągnie jeszcze kilku szczegółów z podsądnego.
— Dla czego odmawiałeś stanowczo udzielenia swego adresu aresztującemu cię agentowi? — zapytał po chwili.
— Dla tego samego powodu, dla którego nie chciałem mu odpowiadać. Przywłaszczał sobie prawo jakie doń nie należało.
— A teraz, gdy się znajdujesz przedemną jako reprezentantem władzy, upoważnionym przez prawo, będziesz odpowiadał?
— Najchętniej panie sędzio.
— Podaj więc swój adres. Gdzie mieszkasz?
— Na placu Królewskim, № 24 na czwartym piętrze.
— Pod jakim nazwiskiem wynająłeś to mieszkanie?
— Ależ pod swoim własnym, pod nazwiskiem Ireneusza Moulin. Nie miałem zamiaru ukrywać się...
— Mieszkanie wynająłeś umeblowane?
— Nie panie... sam swoim kosztem umeblowałem.
Sędzia wziął w rękę pęczek kluczów leżących na stole, i pokazał je mechanikowi.
— To twoje klucze rzekł, ponieważ zostały znalezione podczas rewizji w twojej kieszeni.
— Przepraszam... odparł łagodnie Moulin, te klucze oddałem sam agentowi.
— Mniejsza z tem... lecz w każdym razie uznajesz je za swoje?
— Tak panie.
— A klucz od mieszkania znajduje się między niemi?
Na to pytanie Ireneusz nie miał przygotowanej odpowiedzi. Przeczuł, że brak niewytłumaczony tego klucza, poda go znów w podejrzenie u sędziego. Milczał więc nie wiedząc co odpowiedzieć.