Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/356

Ta strona została przepisana.

— Dla czego nie? — Jestem dość silną i energiczną aby wypełnić zlecenie, przed którem ty mamo nawet pod grozą śmierci cofnąć się nie chciałaś!...
— A niebezpieczeństwo?
— Wszak i dla ciebie istniało ono...
— Ależ ty Berto jesteś tak młodą?
— Co znaczy wiek wobec nieszczęścia...
— Nie będziesz że się obawiała?
— Nie!... przysięgam na Boga! Zresztą, ta myśl, że wypełniam święty obowiązek, podtrzymywać mnie będzie.
— Niech się więc dzieje wola Boża!... wyjąknęła chora. Przyjmuję twoje poświęcenie... dziękuję ci z całego serca... i błogosławię!... dodała ze łzami.
— Mów mamo co trzeba uczynić? a wybiorę się natychmiast.
— Och! nie... nie zaraz... nie w tej chwili.
— Dla czego?
— Ireneusz zaleca, aby dopiero wieczorem udać się na plac Królewski.
Berta zadrżała strwożona wzmianką o nocnej wyprawie do nieznajomego domu, i obcego mieszkania. Starała się wszelako ukryć przenikającą ją obawę.
— Posłuchaj mnie drogie dziecię, zaczęła pani Leroyer, i zanotuj w pamięci każde moje słowo. Ireneusz mieszka pod № 24, przy placu Królewskim, w domu, w którym myśmy niegdyś zamieszkiwali. Byłaś natenczas bardzo jeszcze małą, ażeby to dziś sobie przypomnieć.
— Nic nie pamiętam, w rzeczy samej, odparło dziewczę.
— Jego mieszkanie znajduje się na czwartem piętrze, pierwsze drzwi na prawo... Oto klucz odeń.
To mówiąc podała Bercie klucz przyniesiony przez Eugenjusza.