Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/378

Ta strona została przepisana.

wyjść na godzinę, lecz przed tem zgaszę światło, mogłaby bowiem cały dom spalić. Pani Estera może i po ciemku śpiewać swoją piosenkę.
I nie zważając, że chorą pozostawia w ciemności, zadmuchnęła lampę, i wybiegła na oznaczoną schadzkę.
W tejże chwili właśnie, zawieszona od kilku godzin burza po nad Paryżem, wybuchła z całą gwałtownością. Szalony huragan łamał i wyrywał drzewa, pędząc przed sobą tumany piasku i kurzawy. Ponury łoskot, stawał się coraz częstszym i bliższym, a silne uderzenia gromów następujących bez przerwy, wstrząsało kamienicami, jak gdyby podczas przejścia ciężkiej artylerji puszczonej galopem.
Ten chaos atmosferyczny zbudził obłąkaną z pół uśpienia w jakim się znajdowała. Zerwawszy się, wyprostowała, i zaczęła przysłuchiwać.
Nowa błyskawica objęła szeroką przestrzeń, oświecając jej pokój, z którego dwa okna wychodziły na plac Królewski.
Estera stojąc nieruchomie, śledziła oślepiające światła jakie szybko po sobie następowały, poprzedzane hukiem grzmotów. Możnaby sądzić, iż znajdowała przyjemność w przypatrywaniu się tym konwulsyjnym drganiom przyrody, mimo, że sama drżała na całym ciele.
Po niejakim czasie, zbliżyła się do okna, a wsparłszy na szybie rozpalone czoło, patrzyła ciekawie na szalejący huragan, jaki przyginał do
ziemi wierzchołki wyniosłych drzew rosnących na placu.

XXXI.

Powróćmy do mieszkania pani Leroyer, przy ulicy Notre-Dame des Champs.