Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/394

Ta strona została przepisana.

małe wynagrodzenie jako zadatek przyszłego podziękowania. Tu wsunął w rękę agenta pugilares zawierający kilka biletów bankowych po 1,000 franków każdy.
Theifer go schował, nie oglądając, i zaczął się rozwodzić nad swoją gotowością do dalszych usług.
— Czuję się bardzo znużonym, rzekł Jerzy przerywając mu mowę, chciej postarać się dla mnie o powóz lub dorożkę, odwieziesz mnie na ulicę św. Dominika.
— Niechże się wasza książęca mość uspokoi biegnę natychmiast, odparł wychodząc agent ze służalczym pośpiechem.
Podczas gdy się to działo, Piotr Loriot chcąc jaknajprędzej powrócić do domu, popędzał swoje zmęczone szkapy.
Przy wjeździe na ulicę Notre-Dame des Champs na wprost domu pod 19 numerem Berta pociągnęła za sznurek. Woźnica zatrzymał konie. Dziewczę wysiadło z pośpiechem.
— Oto zapłata, rzekła, podając mu pieniądze.
Stryj Edmunda uchylił kapelusza.
— Dziękuję!... rzekł wesoło. Dawno już nie otrzymałem tak chojnego napiwku. Trzy franki!... to po królewsku. Mam nadzieję, iż przejeżdżając tędy, nieraz jeszcze zawiozę panienkę na schadzkę z ukochanym.
Berta nie słyszała prawie słów jego. Skołatany jej umysł, przedstawiał sobie bezprzestannie zbolałą matkę, której miała oznajmić straszną wiadomość o zniszczonym liście.
Biegła do domu z pośpiechem, do którego przez uchyloną bramę wsunęła się niepostrzeżenie.
Loriot tymczasem zawrócił, kierując zmęczone konie na upragniony spoczynek.
Pani Leroyer oczekiwała powrotu córki z nieopisaną obawą. To opóźnienie nasuwało nieszczęśliwej matce tysiące najstraszniejszych przypuszczeń. Starała się wynaleść powody jakie by Bertę zatrzymać mogły, ale niestety w miarę