Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/405

Ta strona została skorygowana.

postąpienia. Byłaś natenczas Berto zbyt młodym dzieckiem aby zrozumieć mą rozpacz, i zapamiętać tę okropną chwilę. Abel był znacznie starszym od ciebie. Postanowili więc z nim oboje zatrzeć w twojej pamięci tę grozę wypadku, co nam się szczęśliwie udało... Obecnie wiesz już wszystko... Módl się więc teraz za duszę tego, który był najzacniejszym z ojców!...
— Jak się nazywał mój ojciec... matko? pytała Berta wśród łkania.
— Paweł Leroyer.
Po tej rozdzierającej serca rozmowie, zapanowała głęboka cisza. Berta, klęcząc u stóp matki, zalewała się łzami, a nieszczęśliwa wdowa, z wzniesionemi w górę oczyma zasełała cichą modlitwę do Stwórcy, lub może błagała syna o przebaczenie za niedochowanie przysięgi.
— A teraz posłuchaj mnie jeszcze dziecko, rzekła do córki. Pozostaje mi wiele rzeczy do powierzenia tobie. Tajemnica jaką miałam zabrać z sobą do grobu; jest dla nas rzeczą wielkiej doniosłości.
Tu zaczęła opowiadać wiadome szczegóły o procesie i zawyrokowaniu Pawła Leroyer.
— Że nie był winnym, widzisz to sama, mówiła kończąc opowiadanie. Fatalność go prześladowała... Wszystko składało się na jego zgubę. Najprzód posiadanie pieniędzy, których pochodzenia nie mógł udowodnić, dalej jego ręce krwią poplamione, jego obecność na miejscu popełnionej zbrodni, jego zeznania o jękach wydobywających się z Sekwany.
Życie bez zmazy, życie pełne najuczciwszej pracy, nie zdołało go uchronić od potępienia. Przeszłość nieskalana, niedostatecznym była puklerzem aby osłonić twego biednego ojca przed fałszywemi pozorami zbrodni. Skazany przez zaślepionych sędziów, zginął na rusztowaniu wtedy gdy gdzieindziej szukać należało prawdziwych winowajców. Twój brat