Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/41

Ta strona została przepisana.

— O takich uczuciach jak mówię, nie warto wspominać, a prawdziwej miłości zawsze się obawiałem... Jest się tak swobodnym, będąc kawalerem! — Można działać według woli... Nikt cię nie krępuje... Zresztą zkąd wiedzieć można, czy się trafi na dobrą kobietę? Postanowiłem pozostać bezżennym. chociaż mógł bym się ożenić, mając odpowiednie środki ku temu.
— Posiadasz nieco ruchomych oszczędności?
Pracujęctam przez lat dziewiętnaście, zebrałem czterdzieści tysięcy franków, które są moją wyłączną własnością.
— To mały mająteczek, do czarta! Mógłbyś zaślubić jaką dziewczynę uczciwą, która by ci przyniosła drugie tyle w posagu, i byłbyś bogatym.
— Wiem o tem dobrze, ale na teraz mam co innego na myśli!
— Cóż takiego... ciekawym?
— Ha! jest to dziwne z mej strony postanowienie którego nie zrozumiesz być może. Osądzisz, żem potrosze zwariował. Mniejsza z tem jednak... Zmieniło się to u mnie w rodzaj monomanji, w jakąś niewzruszoną ideję, której pokonać nie jestem w stanie.
— Wyjaśnij że mi to bliżej.
— Otóż postanowiłem odszukać wdowę i dzieci po straconym niewinnie moim opiekunie, Pawle Leroyer.
— Pojmuję twą myśl szlachetną, i rozumiem doskonale, odparł Loupiat, ponieważ mimo, iż żyje w pośród stepu najbrudniejszej Paryża ludności, sam jestem uczciwym człowiekiem i Paweł Leroyer świadczył ci niegdyś wiele dobrego; czujesz się w obowiązku rzecz naturalna, zwrócić to dziś jego wdowie i dzieciom. Sądze, że nie trudno ci ich będzie odnaleźć.
— Przeciwnie, jest to rzecz bardzo trudna.
— Dla czego?
— Przed moim wyjazdem, widząc się z panie Leroyer, przyrzekłem pisać do niej z Anglji, i niezaniedbałem tego.