Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/411

Ta strona została przepisana.

Idąc tak zwolna, znalazła się wkrótce na czwartym piętrze. Dalej iść już gdzie nie miała. Gdyby nie to, byłaby szła ciągle dopóki nogi nie odmówiłyby jej posłuszeństwa. Powstrzymała się zatem.
Przedostające się światło przez uchylone drzwi od mieszkania Moulin’a, zwróciło jej uwagę. Zbliżyła się nasłuchując.
Cisza panowała zupełna.
Bez namysłu więc ujęła za klamkę i weszła do pokoju, gdzie spostrzegła Jerzego de la Tour-Vandieu wraz z towarzyszącym mu agentem. Wtedy to uśpiona inteligencja obłąkanej odzyskała swe prawa.
Estera wskazując na Jerzego wymówiła wyrazy, które takim strachem przejęły dawniejszego kochanka Klaudyi.
Wiadome nam jest zakończenie tej sceny. Wiemy jak Jerzy z Theiferem uciekali przed groźbą Estery o ile im sił starczyło, wiemy, jak obłąkana schowawszy resztkę niedopalonego papieru, wyszła z mieszkania Ireneusza.
Z tą samą nieświadomością z jaką wchodziła na wschody, zbiegła z nich z pośpiechem, a zamknąwszy drzwi za sobą, weszła do swego gabinetu, gdzie położywszy się, wkrótce zasnęła.
Marjetta wróciwszy ze swej wycieczki w doskonałym humorze, pełna nadziei przyszłego szczęścia, zapaliła światło, a rozbudziwszy obłąkaną, podała jej kolację.
Pani Amadis po powrocie z teatru zadowolona troskliwością pokojówki, pochwaliła, i wszystko wzięło jak najlepszy obrót.
Nikt niedomyślał się dziwnych wypadków jakich widownią był ów tak spokojny dom na placu Królewskim.
Estera przy rozbieraniu się znalazła w fałdach stanika niedopalony kawałek papieru, i bezmyślnie wrzuciła go w srebrną kasetkę zamknąwszy wieko takowej.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .