Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/42

Ta strona została przepisana.

— Odpisała ci?
— Nigdy!... Po upływie dwóch lat, gdy niedawała znaku życia, pisywać zaprzestałem, i lat siedemnaście ubiegło bez żadnych o sobie wzajem wiadomości. Przybywszy teraz do Paryża, poszedłem wprost tam. gdzie ta rodzina ostatnio zamieszkiwała, to jest na ulicę świętego Antoniego. Powiedziano mi, że pani Leroyer wyprowadziła się od lat wielu. Odźwierny jednak przypomniawszy sobie że pozostawiła mu adres, udzielił mi takowy.
Pobiegłem pod ten adres, pragnąc co rychlej powitać zacną kobietę, uścisnąć dzieci, które niejednokrotnie na moich rękach piastowałem. Zawód mnie spotkał, niestety! Wdowa zmieniła znowu mieszkanie, nie oznajmiwszy tym razem, dokąd się wyprowadza. Straciłem jej ślady!
— Do czarta! — Masz że nadzieję ją odnaleść?
— Nie rozpaczam; wysłałem na poszukiwanie trzy osobistości, które przebiegają Paryż, co i ja czynię z mej strony Jednemu z nich posłańcowi, naznaczyłem tu schadzkę, tego wieczora.
— Zkąd dowiedziałeś się o moim mieszkaniu? zapytał Loupiat.
— Dano mi adres z dawnego, po nad kanałem świętego Marcina.
— Nie szło mi tam pomyślnie, tu nie uskarżam się, idzie, ale klijentela zbyt różnorodna, mieszana, a dotego, wszyscy; prawie jedzą i piją na kredyt.
— A o rodzinie Leroyer której tak poszukuję, nic nie słyszałes?
— Nie. Po dokonanej na Pawle egzekucji zamknięto warsztaty. Odtąd niewidziałem ni wdowy, ni dzieci; a zresztą od lat piętnastu jak się tu osiedliłem, nie chodzę w strony mego dawnego mieszkania. Ale dla czego nie udasz się ze swym żądaniem do policyjnej prefektury?
— Zrobiłem to.