Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/421

Ta strona została przepisana.

— Zobaczymy jaką, będziesz miał minę mój ty odważny rycerzu, skoro ci przeczytają znalezioną w twym własnym biurku pewną notatkę...
Weszli razem do sypialni mechanika. Szuflada w biurku była jak szeroko otwarta. Latarka pozostawiona przez agenta, stała na podniesionym blacie, świeczka w niej wypaliła się zupełnie.
Na ustach Ireneusza pojawił się uśmiech zadowolenia. Latarka ta bowiem nie będąca jego własnością, przekonywała dostatecznie o bytności tu pani Leroyer. Theifer natomiast, mocno się przeraził.
Nie dostrzegł już złota i banknotów, jakie widział dnia poprzedniego, i był przekonanym, że ta kobieta obłąkana zabrać je musiała.
— Jeśli zabrała pieniądze, myślał, mogła również zabrać i kopertę z wsuniętą w nią podstępnie karteczką.

II.

Komisarz zbliżył się do biurka.
— Wszystkie szuflady pootwierane... rzekł do Ireneusza; czyś je pan tak pozostawił?
— Tak; odrzekł tenże najspokojniej.
Theifer osłupiał słysząc pomienioną, odpowiedź.
— Dla czego on kłamie? pomyślał, pamiętając dobrze, iż biurko było wczoraj zamknięte. A i latarka nie była jego własnością. Wszystkie te szczegóły jakie go zadziwić powinny, przyjmuje tak obojętnie... Co to znaczy? do czarta!...
Komisarz wraz z sędzią, zajęli się szczegółowym rozpatrywaniem papierów listów i rachunków. Ireneusz spoglą-