Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/423

Ta strona została przepisana.

— Papierów kompromitujących nikt na wierzchu nie trzyma, mówili do siebie. Każdy je chowa jaknajgłębiej. Nie zniechęcajmy się więc początkowym niepowodzeniem... Szukajmy dalej.
Tu zwrócili się do Ireneusza.
— Trwasz pan więc jeszcze w zamiarze utajenia prawdy? zagadnął go sędzia. Żądasz widocznie byśmy twoje mieszkanie przetrząsnęli od góry do dołu?
— Mówię panom poraź dziesiąty, odparł znudzony Mouliu wciąż jednemi i temi samemi pytaniami, mówię, i powtarzam, iż nie mogę przyznać się do winy, której nie popełniłem. Chcecie więc panowie zmusić mnie do kłamstwa?... lecz w takim razie daremno czas tracicie! Papiery jakie macie przed sobą, są jedynemi dokumentami które posiadam. Przysięgam, że innych nie znajdziecie!...
— Zobaczymy!... zawołał wzburzony sędzia. Szukajcie pilnie!... rzekł do agentów, szukajcie tak, by ani jedna skrytka nie uszła przed waszemi oczyma!...
Agenci z Theiferem na czele, rzucili się do dzieła okazując wobec sędziego swoją niezwykłą gorliwość.
Przetrząśnięto ciemną garderobę. W niektórych miejscach, odrywano nawet podłogę. Próbowano ścian i pieców, szukano w łóżku i innych sprzętach gospodarskich.
Po upływie godziny, zmęczeni agenci wrócili do sędziego z próżnemi rękoma. Kazano więc odwieść Ireneusza Moulin z powrotem do więzienia św. Pelagji.
Sędzia zamknął mieszkanie kluczem znalezionym w biurku obwinionego, a spisawszy protokół z rewizji jaka nic nie wykryła, zabrał z sobą ten papier jaki miał złożyć za przybyciem do prefektury w ręce sędziego śledczego Camus Bressolles’a.
Jednocześnie z wyżej opisanemi przez nas wypadkami, odbywała się inna, niemniej dziwna scena przy ulicy Notre-Dame des Champs w domu zamieszkałym przez panią Leroyer.