Siłą woli powstrzymywał łzy jakie mu się do oczu cisnęły. Nakrywszy nogi chorej kołdrą, zwrócił się do Berty:
— Proszę przygotować dla mnie papier i pióro rzekł nakazująco napiszę receptę w sąsiednim pokoju.
Dziewczyna wyszła spełnić polecenie, przysłoniwszy oczy rękoma.
Słowa doktora krótkie i suche w miejscu jak to bywało pełnych serdecznego współczucia wyrazów, raniły boleśnie serce biednego dziewczęcia.
— Boże!... wyszepnęła, gniewa się widocznie za moje wyjście wczorajsze, czyż jednak mogłam postąpić inaczej? Trzeba nawyknąć do tej jego oziębłości dodała z westchnieniem, straszna tajemnica o jakiej wiedzieć nie powinien rozłącza nas z sobą na zawsze. Żegnajcie złote sny moje!... przebudzenie się zbliża!...
Podczas gdy Berta łzawo to powtarzała przygotowując papier i pióro, Edmund usiłował pocieszyć chorą.
— Wszystko zależeć będzie od skrupulatnego wykonania moich poleceń, zakończył, odpowiadając na pełne trwogi zapytania wdowy. Będziesz że pani w możności wykonać to co ci przepiszę
— Uczynię wszystko doktorze!...
— A więc zabraniam pani podnosić się z łóżka. Niewłaściwie postąpiłaś wczoraj, wstając i lękając się burzy. Byłem pewien, że pani posiadasz tyle odwagi, iż nie przestraszą cię grzmoty. Mam panią jednak za usprawiedliwioną... W mieszkaniu znajdowałaś się samą... Panna Berta nie powinna była opuszczać pani!...