Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/441

Ta strona została przepisana.

— Masz słuszność zupełną.
— Cieszę się, że wasza książęca mość podziela moje zapatrywania, odparł z ukłonem agent.
— Nie dowiedziałeś się czegoś o tej obłąkanej?
— Wiem niektóre bliższe szczegóły. Mieszka w tym samym domu gdzie Ireneusz Moulin, i uchodzi tam za warjatkę. W tem udawaniu musi być jakiś cel ukryty, o którym wkrótce się dowiem. Opiekuje się nią jakaś wiekowa osoba, daleka jej krewna, dziwaczka jak mówią do nieuwierzenia. Otóż właśnie wczoraj podobno, nie było jej w domu.
— A nazwisko tej damy wiekowej?
— Pani Amadis.
— Nie pomyliłem się więc... pomyślał Jerzy. W owej warjatce poznałem odrazu Esterę Derieux. Któż o tem cię powiadomił? dodał głośno.
— Odźwierna. Ale każda sprawa ma swoje dwie strony. Wyjawiłem księciu moje domysły, ależ i ja nie jestem nieomylny. Być bardzo może, iż ta jasnowłosa kobieta ma umysł w nienormalnym stanie, i że pomimowoli zaszła do mieszkania Moulin’a. W takim razie, należałoby nam przypuszczać istnienie jakiegoś nieznanego wspólnika który zaopatrzony kluczem przyszedł po naszym odejściu.
— Wszystko to jest możebnem. rzekł Jerzy po chwili namysłu. Lecz ktoby to mógł być? Kogo by wybrał mechanik do tak skutecznej dla siebie pomocy.
— Sądziłem, że od waszej książęcej mości pozyskam jakieś wskazówki w tym względzie. Wiem, że bardzo liczni i groźni są jego wrogowie, ale nieznana mi jest przyczyna za którą walczą ztąd mniemam, iż na zadane mi pytanie sam książę odpowiedzieć raczy.