Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/446

Ta strona została przepisana.

— Proszę więc rozgłosić między znajomemi o rychłym swoim wyjeździe za granicę. Ja dziś w wieczór mieszkanie mieć będę.
— Theiferze... pomnij, że liczę na ciebie!...
— Słusznie mości książę, gdyż jestem mu duszą i ciałem oddany, służąc wiernie tej sprawie. To mówiąc z niskim ukłonem, wyszedł z gabinetu.
Po odejściu agenta, pan de la Tour-Vandieu zadzwonił na kamerdynera.
— Ferdynandzie! rzekł do wchodzącego sługi, zapakuj moje walizy... Wyjeżdżam na czas dłuższy.
Lokaj nawykły do biernego posłuszeństwa nie okazał wcale zdziwienia, zapytał tylko:
— Czy będę miał zaszczyt towarzyszyć waszej książęcej mości? i mam przygotować dla siebie rzeczy?
— Nie potrzeba, pojadę sam. Niech tylko wszystko będzie; na jutro upakowanem.
Wyszedłszy na miasto Jerzy, udał się do swego bankiera, od którego wziął przekazy na różne zagraniczne banki, ztamtąd pojechał do kilku przyjaciół, rozgłaszając wszędzie o zamiarze rychłego swego wyjazdu. Dziwiono się wprawdzie tej opóźnionej trieco manji podróżowania, lecz każdy inaczej tłumaczył ją sobie.
Wiedziano, że książę był dobrze widzianym u dworu, nie wierzono więc w jego osobistą zachciankę, lecz przypuszczano, że wyjeżdża z jakąś powierzoną sobie misją, do Włoch zkąd coraz bardziej niepokojące nadchodziły wieści. Henryk dowiedział się również od ojca swej narzeczonej, hrabiego de Liliers, u którego pan de la Tour-Vandieu był z pożegnaniem, o rychłym wyjeździe z Paryża swego przybranego rodzica.
Wieczorem dnia tego, spotkali się oba.
— Wyjeżdżasz ojcze zapytał.
— Tak.