Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/448

Ta strona została skorygowana.

domami, obróconemi dziś na użytek klasztorów, była przybytkiem spokoju i grobowej ciszy.
— Czy w tych stronach znalazłeś dla mnie mieszkanie? zapytał Jerzy.
— Tak, w kamienicy w której odźwiernym jest mój podwładny. Dom ten posiada tylko dwóch lokatorów, to jest waszą książęcą mość, i osiemdziesięcioletniego staruszka wraz z siostrą, który w niczem przeszkadzać nie będzie.
— Jest że to mieszkanie umeblowanem?
— Nie: ale jutro dostarczą potrzebne sprzęty. Nie będzie tam wprawdzie okazale, ale postaram się ażeby znośnie było przynajmniej. Odźwierna mogłaby przynosić obiad księciu z pobliskiej restauracji, i usługiwać w ciągu dnia całego. Sądzę, iż do pewnego stopnia zaufać jej można; nie wiem wszelako czy milczeć umie? Okna mieszkania wychodzą na ogrody i ulicę; obawiam się tylko czy wychodzenie na drugie piętro nie utrudni księcia zbytecznie? Zapłaciłem za kwartał z góry, i złożę pokwitowanie.
— Na jakie nazwisko zawarłeś umowę?
— Na nazwisko Fryderyka Bérard; agenta skupującego starożytności na wywóz za granicę. Uprzedzić jednak muszę, iż odźwierna w tym przyszłym swoim lokatorze podejrzywa policyjnego agenta.
— Agenta policyjnego, we mnie? powtórzył książę ze wstrętem.
Theifer szyderczo się uśmiechnął.
— Wszystkie drogi są dobre, które prowadzą do celu, odrzekł. To przekonanie odźwiernej ułatwić może księciu nie jedną trudną do zwyciężenia przeszkodę, z których najważniejszą jest możność częstego a coraz innego przebierania się, jakie dozwoli waszej książęcej mości chodzić po wszystkich dzielnicach Paryża bez obawy zostania poznanym.
Słowa agenta, przekonywająco oddziałały na pana de la Tour-Vandieu.