— Gdyby zaś zły los nas prześladował, i ślad nam powtórnie zaginął, użyję innego sposobu, który mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.
— Jakiż to sposób? pytał Loupiat ciekawie.
— Pójdę na cmentarz Montparnasse.
— Na cmentarz Montparnasse? powtórzył kupiec w zdumieniu.
— Tak; bo jestem pewien że tam spotkam wdowę na grobie jej męża. No! stary mój przyjacielu, nalej mi wina, dodał Ireneusz; czuję się być szczęśliwym tego wieczora!... Ludwik i Berta żyją, a moje przeczucia mi mówią, że ich wkrótce zobaczę! —
Podczas gdy się to działo na wprost kontuaru, Szpagat wraz z notarjuszem pili w milczeniu przy swoim stoliku, co chwila spoglądając z widocznym niepokojem w stronę drzwi wejścia.
Mimo, że zegar wskazywał dziesięć minut po jedenastej, Jana-Czwartka dotąd widać nie było.
— Co się to znaczy? — gdzie przesiaduje ten włóczęga?... pomrukiwał Brisson.
— Wszak schadzka była oznaczoną punktualnie na jedenastą, — odparł Szpagat.
— Powiedz mi, czy ty jemu wierzysz i ufasz na serjo? zagadnał Gęsie-pióro po chwili milczenia.
— Dla czego pytasz mnie o to?
— Ponieważ mógł by najwygodniej, podczas gdy tu oczekujemy na niego, pójść na Berlińską ulicę i korzystając z twoich wskazówek sam, bez nas tą sprawę poprowadzić!